Moja misja staje się ofiarą. Zdaję sobie z tego sprawę coraz mocniej z każdym dniem jeszcze tu w Polsce. Myślałam, że będz...

WDZIĘCZNOŚĆ WDZIĘCZNOŚĆ

WDZIĘCZNOŚĆ

WDZIĘCZNOŚĆ


Moja misja staje się ofiarą. Zdaję sobie z tego sprawę coraz mocniej z każdym dniem jeszcze tu w Polsce. Myślałam, że będzie mi łatwo powiedzieć "do zobaczenia za rok" mojej rodzinie, przyjaciołom, znajomym. Że moje życie tutaj jest trochę jałowe, że nie robię nic, co ma jakiś większy sens. Im bliżej wylotu tym bardziej widzę, jak bardzo się myliłam. Mam dobre życie i wspaniałych ludzi wokół siebie, którzy są dla mnie ważni i dla których ja jestem ważna. Tak często tego nie widzę, nie doceniam. Życie "według ciała" to życie dla siebie. Czym jest więc życie jeśli nie relacjami i byciem razem, byciem dla? Już tutaj, przed wylotem uczę się mniej skupiać na sobie. Uczę się być zależną. Na mojej niezależności już nie raz się sparzyłam i wiem, że daleko nie zajdę. A już na pewno nie na misji. Czas częściej przyznawać się do słabości i prosić o pomoc. Mówić "dziękuję" i być wdzięcznym za to, co tu i teraz, bo jutra może nie być. Ale oby ten 16 września był! Mimo strachu, obaw i nieuchronnie czekającej mnie tęsknoty wiem, że i tam ktoś na mnie czeka.