Jak patrzymy na kogoś, gdy wiemy, że widzimy go być może ostatni raz? Kogoś, kto jest nam bliski i z kim nie chcemy się rozstawać.

OSTATNIE SPOJRZENIA OSTATNIE SPOJRZENIA


Jak patrzymy na kogoś, gdy wiemy, że widzimy go być może ostatni raz? Kogoś, kto jest nam bliski i z kim nie chcemy się rozstawać.

Wyobraź sobie, że ktoś ciągle woła twoje imię. Trzydzieści, czterdzieści razy, czasem non stop. Ba Sylwia, Ba Sylwia, Ba Sylwia.... igła, kr...

NIKT NIE JEST SAMOTNĄ WYSPĄ NIKT NIE JEST SAMOTNĄ WYSPĄ



Wyobraź sobie, że ktoś ciągle woła twoje imię. Trzydzieści, czterdzieści razy, czasem non stop. Ba Sylwia, Ba Sylwia, Ba Sylwia.... igła, kredki, książka, proszek do prania, podarte spodnie, ból głowy, guz po bójce z kolegą. Jeśli jesteś matką, to dla ciebie nic nowego, chleb powszedni. Dla mnie od początku mojej misji to skok w nieznane, bezsilność i bezradność, z którą muszę się mierzyć. Ale też pojawiające się w sercu uczucie miłości, która pomaga pokonać zmęczenie i niemoc.

Potraficie wyobrazić sobie święta Bożego Narodzenia bez "Last Christmas" George'a Michaela, kolejek w sklepach, przysłowiowych...

NIECODZIENNA CODZIENNOŚĆ NIECODZIENNA CODZIENNOŚĆ


Potraficie wyobrazić sobie święta Bożego Narodzenia bez "Last Christmas" George'a Michaela, kolejek w sklepach, przysłowiowych dwunastu potraw, wszechobecnych migających lampek, reklam, komercji i mikołajów na każdym rogu? Ja już tak. 25 grudnia w Makululu, po ludzku nie różnił się niczym szczególnym od pozostałych dni w roku. Po ludzku, bo wydarzenie narodzin Jezusa przekracza zwyczajność tego świata. Uroczysta Msza Święta, szopka (z palmami) w kościele, "Happy Christmas" rzucane sobie przez ludzi przy powitaniu i tyle, powrót do swoich chatek i codziennych obowiązków. To moje pierwsze takie święta. Bez klimatu "magii świąt". Zamiast śniegu jest upał i deszcz, a zamiast choinek palmy. Nawet nasz wieniec adwentowy w kościele nie przetrwał w ponad 30 stopniowym upale. Chłopcy uczą się śpiewać i grać na trąbkach “Silent night”, a my z Gosią na próżno próbujemy przemycić trochę europejskiej (a może bardziej amerykańskiej?) atmosfery na naszych zajęciach plastycznych. Jednak puszczanie świątecznej playlisty jakoś tutaj nie pasuje. Może to i lepiej. Może dzięki temu prawdziwy sens Świąt nie jest zagłuszany i mamy szansę go dostrzec? 

Moja misja ma obecnie ponad 80 twarzy i nazywa się James, Charles, Steward, Innocent, Prince, Elias, Austin… Czasem jest tajemnicza i niedos...

LEKCJE RADOŚCI LEKCJE RADOŚCI


Moja misja ma obecnie ponad 80 twarzy i nazywa się James, Charles, Steward, Innocent, Prince, Elias, Austin… Czasem jest tajemnicza i niedostępna, czasem roześmiana i wtulona w moje ramiona. Zawsze jest wyzwaniem. 

Mają po 10, 15 lat. Niektórzy nawet mniej. Codziennie uczą mnie funkcjonowania w nowej rzeczywistości. S ą głośni, zbuntowani, b...

MOI NAUCZYCIELE MOI NAUCZYCIELE

Mają po 10, 15 lat. Niektórzy nawet mniej. Codziennie uczą mnie funkcjonowania w nowej rzeczywistości. Są głośni, zbuntowani, biją się i kłócą, ale kradną serce jednym spojrzeniem i uśmiechem. Od rana do wieczora jestem pochłonięta ich sprawami. Moje serce rośnie, gdy mówią do mnie mamo albo, gdy przychodzą się przytulić. Potrafią też dać w kość. W ich pięknych, czarnych oczach widzę tęsknotę i pragnienie miłości, której być może nigdy nie doświadczyli, albo, której obraz został zniekształcony przez brutalne wydarzenia i historie życia. 

Moje pierwsze dwa tygodnie w Afryce. Piękne i za razem trudne. Dużo emocji, od łez wzruszeń po łzy smutku. Od zachwytu i radości, po zaskocz...

UCZĘ SIĘ CHODZIĆ UCZĘ SIĘ CHODZIĆ



Moje pierwsze dwa tygodnie w Afryce. Piękne i za razem trudne. Dużo emocji, od łez wzruszeń po łzy smutku. Od zachwytu i radości, po zaskoczenie i niezrozumienie. Już dziś wiem, że ten rok będzie jednym z najlepszych, ale i najtrudniejszych w moim życiu. 

16 września, lotnisko w Warszawie. Już za chwilę realnie rozpoczynam moją misję, na którą tak długo czekałam. Ale właściwie to ona już s...

W DRODZE W DRODZE


16 września, lotnisko w Warszawie. Już za chwilę realnie rozpoczynam moją misję, na którą tak długo czekałam. Ale właściwie to ona już się rozpoczęła, choć nie wsiadłam nawet jeszcze to samolotu.

Moja misja staje się ofiarą. Zdaję sobie z tego sprawę coraz mocniej z każdym dniem jeszcze tu w Polsce. Myślałam, że będz...

WDZIĘCZNOŚĆ WDZIĘCZNOŚĆ


Moja misja staje się ofiarą. Zdaję sobie z tego sprawę coraz mocniej z każdym dniem jeszcze tu w Polsce. Myślałam, że będzie mi łatwo powiedzieć "do zobaczenia za rok" mojej rodzinie, przyjaciołom, znajomym. Że moje życie tutaj jest trochę jałowe, że nie robię nic, co ma jakiś większy sens. Im bliżej wylotu tym bardziej widzę, jak bardzo się myliłam. Mam dobre życie i wspaniałych ludzi wokół siebie, którzy są dla mnie ważni i dla których ja jestem ważna. Tak często tego nie widzę, nie doceniam. Życie "według ciała" to życie dla siebie. Czym jest więc życie jeśli nie relacjami i byciem razem, byciem dla?